________
Witam, po długiej przerwie! ;)
Bez tłumaczenia się i obietnic wstawiam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie wyszedł najgorzej i nie jest zbytnio przewidywalny. Proszę o uwagi w razie niejasności lub nieścisłości z poprzednimi rozdziałami i nie tylko.
Bez tłumaczenia się i obietnic wstawiam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie wyszedł najgorzej i nie jest zbytnio przewidywalny. Proszę o uwagi w razie niejasności lub nieścisłości z poprzednimi rozdziałami i nie tylko.
Miłego czytania ;)
Rozdział 4
Obudziło go ostre słońce
przebijające się przez zaciągniętą niedbale zasłonę, które akurat musiało
świecić mu prosto w oczy, potęgując ból głowy. Do jego nozdrzy dotarł przyjemny
zapach smażonego bekonu i jajek, a jego brzuch natychmiast upomniał się o
jedzenie. Uśmiechnął się na myśl o przyjemnym poranku z żoną i śniadaniu w
łóżku, które serwowała mu tam dość rzadko, kierując się jej nieco przesadną dbałością o czystość.
Nagle z prędkością błyskawicy wróciła świadomość i uzmysłowił sobie, że się
rozwiódł i mieszka sam w pokoju hotelowym, gdzie ma kuchni ani nic co by ją
przypominało. Zbyt szybka zmiana pozycji wywoła nieprzyjemny zawrót głowy, co
spotęgował fakt, że jest w obcym mieszkaniu i kompletnie nie pamięta jak się tu
znalazł, a przygotowywany przez kogoś posiłek nie wróży nic dobrego.
- o.. już nie śpisz? To świetnie
właśnie zrobiłem śniadanie, zapraszam do kuchni. – Powiedział spokojnym i miłym
głosem drobny mężczyzna, opierając się o futrynę.
- co ja tu robię? Spytał, nie siląc się zbytnio na uprzejmość i puszczając mimo uszu wcześniejsze słowa gospodarza.
- co ja tu robię? Spytał, nie siląc się zbytnio na uprzejmość i puszczając mimo uszu wcześniejsze słowa gospodarza.
Sauli, zachowując pogodny wyraz
twarzy, odparł.
- na prawdę nic nie pamiętasz? –
uśmiechnął się łobuzersko, a w blondynie, aż się zagotowało w odpowiedzi, zatem
kontynuował, nie siląc się na żarty, bo mógłby ucierpieć, a nie mógł sobie na
to pozwolić. – ok.. nie przeleciałem cię, bo to pewnie interesuje cię
najbardziej.. cały czas piliśmy i tańczyliśmy do momentu, kiedy ledwo stałeś na
nogach. Wtedy wsadziłem cię w taksówkę, ale powiedziałeś, że nie masz domu i
tak znalazłeś się u mnie.
- pieprzysz! Nie wierzę, że nie
skorzystałeś z okazji! – burknął Tommy.
- nie musisz, ale spójrz pod koc
i zastanów się czy boli cię coś prócz głowy?- uniósł brew patrząc w brązowe
tęczówki.
Twardo się trzymając, chociaż
nieco zażenowany muzyk szybko zerknął na siebie. Jego garderoba była na swoim
miejscu. Jedynie buty i kurtka leżały na podłodze i faktycznie miejsce o którym
właśnie pomyślał nie ucierpiało, za to jego policzki nabrały koloru dojrzałych
pomidorów. Chciał dalej dyskutować, ale słysząc rozbawienie Fina i czując
wstyd, rzucił jedynie w niego jaśkiem.
- a i wydzwaniał do ciebie jakiś
Adam zanim padł twój telefon..! – krzyknął z kuchni mężczyzna.
****
- Co się stało? Byliście taką
idealną parą. Wiesz..? Nigdy ci tego nie mówiłem, ale trochę wam zazdrościłem,
bo zawsze widziałem w was miłość i szacunek.
Tommy spojrzał niewidzącym
wzrokiem, gdzieś w dal i uśmiechnął się lekko do wspomnień.
- nie wszystko jest tym na
co wygląda..
Pokiwał głową i spojrzał
przyjacielowi w oczy tak, jakby chciał ujrzeć samą duszę.
- Wsiadłem do „roller kostera”
zamiast do zwykłej kolejki.. świat zawirował, serce mocniej zabiło, a ja
poczułem emocje, których wcześniej nie znałem. Tylko gdy zbyt długo kręcisz się
w kółko, dostajesz zawrotów głowy i robi ci się nie dobrze, wtedy wiesz, że
czas wysiąść. Adam następnym razem, gdy tak się poczuję, po prostu wyjdę i
zamknę drzwi, i tobie po przyjacielsku radzę to samo.
- nie jest z tobą tak źle skoro
zakładasz następny raz.
Zażartował brunet i obaj cicho się zaśmieli,
po czym się przytulili na dłuższą chwilę, bez zbędnych słów. Dla młodszego było
to, jak śmiech przez łzy. W środku czuł się rozdarty i dziurawy, jak
szwajcarski ser, a obecność przyjaciela działała niczym balsam na oparzenia. A
myśl o uczuciach bruneta do niego w tej chwili zepchnął w najdalsze zakamarki
głowy. Drugi zaś, znów poczuł już te słynne motylki w brzuchu, wzniecając tym
samym na nowo ogień nadziei i ta myśl go przerażała najbardziej. Jeden
nieostrożny ruch, chwila zapomnienia i traci wszystko, cały sens jego
egzystencji. Pozbył się szybko tych myśli i odsunął na bezpieczną odległość,
biorąc łyk letniej już kawy.
- czemu właściwie nalegałeś na
spotkanie na mieście, a nie jak zwykle u mnie? Spojrzał z ciekawością na
blondyna, który odłożył filiżankę, będącą już w połowie drogi do jego ust i
wbił wzrok w czarną ciecz wyraźnie zbity z tropu.
- ..em wybacz było mi po drodze,
oglądałem mieszkanie do wynajęcia w tej okolicy. – Mruknął, naginając nieco
fakty. Nie mógł się przyznać, że wracał od niejakiego Suliego, którego poznał
parę godzin wcześniej i kilka później wylądował w jego łóżku.
- tu? Myślałem, że wolisz
spokojniejsze miejsca.. tu się nocą nie śpi i nie jest zbyt bezpiecznie, tu
jest pełno klubów zwłaszcza gejowskich..
- są tanie i przyzwoite
mieszkania.- Odparł zerkając na rozmówcę.
- chyba speluny!
- o co ci chodzi? Mieszkanie jak
mieszkanie, nie muszę mieszkać w pałacu, jak ty! – oburzył się basista.
Wziął głębszy oddech, nie chciał
się kłócić. Doskonale zdawał sobie sprawę w jakim stanie on się znajduje i nie
radzi sobie z emocjami, nigdy sobie nie radził.
- Tommy po prostu się o ciebie
martwię, jesteś moim przyjacielem i chcę pomóc.
- to przestań, sam sobie świetnie
poradzę!
- Monte mi powiedział, jak sobie
„świetnie radzisz”! Spójrz na siebie, wyglądasz jakbyś tydzień nie spał i czuć
od ciebie jak z gorzelni! Chcesz skończyć jak alkoholik albo narkoman? Ogarnij
się!
Młodszy mężczyzna wstał, założył
ciemne okulary a po dwóch krokach się wrócił, i pochylając się do ucha
wokalisty wysyczał cicho.
- Wal się i nigdy nie będę twój
cioto! – po tych słowach wyszedł, żałując tego już w momencie ich wypowiadania.
***
Adam
wierzył, że te słowa padły w złości i nie są prawdziwe, ale mimo to był to cios
prosto w serce, które rozsypało się w drobny mak zupełnie jak on. Nie pamiętał,
jak dokładnie znalazł się w domu i jak długo siedział na podłodze w sypialni,
zanosząc się płaczem. Miał już dość i jedyne czego pragnął to się wyłączyć, nie
myśleć i nie czuć bólu z którym walczył tyle lat. Dowlókł się na kolanach do
nocnej szafki i wyrzucając zawartość szuflady z nocnej szafki, gdzie trzymał
wszystkie leki, odnalazł te nasenne i połknął od razu trzy. Po paru minutach
znalazł się w błogim niebycie.
***
Zawył
głośno, uderzając pięściami o kafelki pod prysznicem, licząc że szum wody
wszystko zagłuszy. Pragnął zmyć z siebie wszystkie buzujące w nim emocje,
wstyd, ból, chcąc oczyszczenia i ukojenia, wiedział jednak ze to nic nie da.
Czuł się winny i słusznie, ale woda lekko go tylko otrzeźwiła z alkoholu i
zmyła resztki potu.
- Tommy tygrysku wracaj już do
nas.. – dobiegł do zza drzwi przytłumiony kobiecy głos.