środa, 20 marca 2013

Informacja..

Mam złą wiadomość.. miałam zawalony tydzień i siłą rzeczy nie wyrobiłam się z rozdziałem. Dobra jest taka, że będę mieć go jutro lub pojutrze gotowego. I tu kolejna zła wiadomość. Wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do internetu, więc rozdział zapewne pojawi się po 10 kwietnia, chyba że uda mi się gdzieś u kogoś skorzystać, to będzie wcześniej. Wasze opowiadania będę czytać na bieżąco z komórki :)

Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze ;D

Pozdrawiam i Wesołych Świąt!

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 3

Spóźniony, ale jest ;)  Rozdział postanowiłam podzielić na dwie części, bo nie zdążyłam napisać wszystkiego co sobie założyłam i wydaje mi się być taki mało konkretny. Stąd pomysł podzielenia. Następną część postaram się dodać w najbliższą środę, ale nie obiecuję.
Dziękuję również za tak duże zainteresowanie opowiadaniem, tzn że chyba się spodobało i postaram się nie zepsuć. Już nie truję i zapraszam :D


 Cz. I



Szum fal uderzających o skalisty brzeg, wesoło ćwierkające ptaki i krzyczące mewy, które toczą zacięty bój o każdy kęs pożywienia. Unosząca się w powietrzu bryza i rześka rosa dająca spragnionym roślinom pić, nim wzejdzie palące słońce, to  zapowiedź budzącego się dnia. Chłodna dama w ciemnogranatowej pelerynie, upstrzonej milionami migoczących punkcików, zabiera mrok i czające się w nim demony, ustępując miejsca dniu, który przynosi nową nadzieję. Ale czy zawsze dzień jest tą dobrą i przyjazną porą dnia?  Czy noc zawsze jest zła? Nim jedno z nich za króluje na firmamencie, zawsze jest moment przejściowy, pod wieczór zmierzch, a o poranku brzask. Tommy zdecydowanie znalazł się w tym drugim, nie tylko dosłownie. Pytanie, jak długo pozwoli sobie zostać w tym miejscu, ale czy rzeczywiście ma na to wpływ? Czy to on decyduje? Czy tylko jest pionkiem, jednym pośród milionów? Bowiem w przyrodzie nie ma miejsca na sentymenty, to nieustanna walka o byt. Czas nieubłaganie mknie wciąż do przodu, nie dając chwili na wytchnienie, na zaczerpnięcie orzeźwiającego oddechu. Zatem sztuką jest iść ramię w ramię i nie potknąć się o wyrastające jak grzyby po deszczu przeciwności.
Mężczyzna nawet nie zauważył, kiedy nad linią horyzontu, ciemne fioletowe odcienie ustąpiły tym pomarańczowo żółtym, a z oceanu zaczęła wyłaniać się jasna kula, rzucająca pierwsze ciepłe promienie. Uwielbiał wschody słońca, którym tak rzadko się przyglądał. Nie dlatego, że nie miał czasu. Często musiał wcześnie wstawać, ale nigdy się nie zatrzymywał na tych parę chwil, tylko pędził jak wszyscy. Może gdyby czasem przystanął i zastanowił się nad własnymi uczuciami, nie doszedłby do tego miejsca, tylko po to, by dowiedzieć się kim jest, czego pragnie i kogo.. kocha, jeśli w ogóle? Trudno będzie mu w tak krótkim czasie nadrobić zaległości z kilku lat.
Przeraźliwy pisk poderwał go z miejsca. Spojrzał w górę i coś mokrego spadło na jego tors, w miejscu gdzie trzepotało wystraszone serce. Głupie ptaszysko, pomyślał i zaklął pod nosem, po czym zirytowany zabrał się za ścieranie tego smrodku suchym liściem. Jakiś cichy głosik w  jego głowie nieśmiało podpowiadał mu, że to nie przypadek, to na szczęście w miłości. Zły moment, odparł w myślach. Raczej nie.. znów coś podsunęło mu taką myśl. Usiadł wygodnie na wcześniejszym miejscu i spojrzał w dół, na fale, które teraz znacznie pewniej uderzały o brzeg, jakby blask słońca dodawał im odwagi. Blondyn wdrapał się na skalny klif i ulokował się w najbezpieczniejszym miejscu, z którego rozpościerał się niesamowity widok, na bezkresną wydawałoby się czarną taflę wody, na którą teraz ktoś wylał skrzącą się ciecz. Od ponad godziny wpatrywał się w horyzont. I tak nie mógł już spać, więc przyjechał na wybrzeże szukając spokoju. Zbyt mocno wryły się w jego głowie słowa Monte Ty w ogóle ją kochasz? Mandy jest zazdrosna i dobrze wiesz o kogo chodzi! Już wiedział.. Adam, Adam, Adam, to kolejna myśl, która tej nocy nie pozwoliła mu odpłynąć do bezpiecznej krainy snów. Nigdy jednak nie patrzył na to w tych kategoriach, że jego żona może być zazdrosna, o jego przyjaciela! I czemu mu tego nie powiedziała? Doskonale zdawał sobie sprawę z jego orientacji, bo ten sam mu to wyznał, gdy byli jeszcze w szkole średniej i to on był pierwszą osobą, poza Leilą oczywiście, która to usłyszała. Uderzyło go, z jakimi szczegółami to zapamiętał, a było to jakieś jedenaście lat temu. Niesamowite.. tak długo się znają.

Siedzieli wtedy na dachu jakiegoś opuszczonego budynku, w pobliżu portu w San Diego. Wracali ze szkolnej imprezy, po drodze zahaczając o puby z karaoke. Mieli dużo czasu, bo każdy z nich powiedział, że nocuje u drugiego. Zbliżał się koniec ich wspólnej nauki i ogromu czasu jaki razem spędzali, to była taka pożegnalna wyprawa. Gdy wyszli z ostatniego miejsca, było już jasno, ale nadal za wcześnie na powrót do domu, więc Lambert zaprowadził go właśnie na tą kamienicę, nie pierwszy raz z resztą. Często spędzali tam wolny czas, on grał na gitarze a przyjaciel coś śpiewał, nawet skomponowali kilka piosenek. Oglądali zachody słońca, chociaż nigdy nie był romantykiem to jednak z Adamem u boku mógłby to robić co dzień. Rudzielec miał w sobie jakieś wewnętrzne ciepło, które dawało mu upragniony spokój, zapominał o problemach, obaj byli dla siebie nawzajem natchnieniem i są nadal. To w tamtym okresie powstały słowa i melodia do Better than I know myself. To był wspaniały okres jego życia. Tej nocy było inaczej niż zwykle i obaj to wyczuwali.



- Tommy.. muszę ci o czymś powiedzieć.. to dla mnie bardzo ważne.



Blondyn spojrzał na kolegę, który patrzył gdzieś w krawędź dachu. Wystraszył się, że może już nie chce się z nim przyjaźnić, bo czuje się ograniczony i nic więcej nie może zyskać od niego? Albo poznał jakąś dziewczynę i będzie musiał poświęcić jej czas, który spędzali dotąd razem? Albo jeszcze gorzej, wyprowadza się! Poczuł strach, i wtedy zobaczył błękitne tęczówki przepełnione nadzieją i obawą, ale była w nich jakaś iskierka i nie mógł oderwać od nich wzroku.



- Tommy ja jestem gejem.. jeśli ci to przeszkadza, obrzydza to..



- Bredzisz! – przerwał mu lekko się uśmiechając. Ulga. Chwycił dłonie rudzielca, który wziął głębszy oddech, a on nadal tonął w lazurowej otchłani, która wypełniła się szczęściem i czymś na kształt.. no właśnie czego? Blondyn nigdy u nikogo nic podobnego nie dostrzegł. Był wtedy przekonany, że Adam w jego oczach zobaczył to samo.. – ja jestem hetero, brzydzisz się? Jesteś moim przyjacielem i nic tego nie zmieni, zawsze możesz na mnie liczyć. – Na piegowatej buzi pojawiła się samotna słona kropelka i łagodny uśmiech, ale zniknęła radosna iskierka. W jej miejscu pojawił się ból, smutek i ..zawód.


Blondyn z jękiem uderzył plecami o chropowatą, twardą i nieprzyjazną skalną ścianę. Zachłysną się powietrzem, jakby dopiero co wynurzył się spod wody. Po tylu latach zrozumiał sens słów rudowłosego wtedy przyjaciela i własnych, zrozumiał jak bardzo go zranił. Nawet nie próbował wyobrazić sobie, jak musiał się poczuć Adam. Najbliższa i najważniejsza dla niego istota na ziemi, tak wrażliwa.. a on tak brutalnie zniszczył jego nadzieję i serduszko, tłukąc niczym najcenniejszy kryształowy dzbanek. Obraz przed nim nagle zrobił się niewyraźny, w końcu już nic nie widział. Powieki ciężko opadły, wypychając na policzki strużki łez. Kolejny raz łapczywie zaczerpnął oddechu, kiedy on ostatnio płakał? Chyba po śmierci ojca, nawet po rozwodzie nie uronił najmniejszej nawet łzy, a teraz? Nie umiał przestać. Cały drżał. Czuł się podle, jak ostatni skurwysyn. Zawsze zazdrościł brunetowi, uważając że ma wszystko, co człowiekowi do życia potrzebne. Cudowną wspierającą się rodzinę, przyjaciół, osobowość, talent i całe mnóstwo cichych wielbicielek i wielbicieli. Był i jest jego ideałem, idolem. A tymczasem Adam wybrał właśnie jego. Autsajdera, który u progu dorosłego życia, pokazał przyjacielowi drugą stronę miłości. Już na starcie podstawił mu nogę. Pewnie dlatego teraz nie może ułożyć sobie z nikim życia, bo boi się odrzucenia, to by go zniszczyło. Dlatego do reszty poświęcił się pracy. Gorzka łza spłynęła do jego ust. 
Po kilkunastu minutach Tommy się uspokoił i założył na nos okulary przeciwsłoneczne, które doskonale ukrywały zaczerwienione i podpuchnięte oczy. Była to jego rzecz niezbędna, bez której od kilku tygodni nie ruszał się z domu, poprawka hotelu.. on już nie miał domu. Ruszył wzdłuż brzegu, pozwalając, by co jakiś czas chłodna jeszcze woda obmywała mu stopy i rozmyślał. Mimo iż pewne fakty stały się wyjaśnione, nadal wiele było niejasności.

***

Adam jeszcze przed opuszczeniem pokładu samolotu, pożegnał się z Finem i ruszył z wózkiem bagaży do czekającej już taksówki. Dziś wyjątkowo, jak najszybciej chciał znaleźć się w domu, by sprawdzić co z Tommy’m.  Ignorował, czekających paparazzich, nie zauważył też pary śledzących go błękitnych oczu.
U celu wokalista niemal na jednej nodze wziął odświeżający prysznic, zmienił ubranie i pochłoną filiżankę kawy prawie na raz. Mężczyzna zgarnął kluczyki i pojechał pod podany mu przez Monte’go adres, co samo w sobie nie wróżyło niczego dobrego. Samochodowy GPS doprowadził pod hotel, zwykły najzwyklejszy, nie rzucający się w oczy budynek, gdzie z pewnością nie zatrzymują się ludzie showbiznesu. Na plecach poczuł nieprzyjemne ciarki. Po chwili wszedł do środka, kierując się do recepcji. Po paru minutach znów znalazł się na parkingu. Przemiła pani właśnie mu powiedziała, że pan Ratliff wyszedł długo przed świtem i jeszcze nie wrócił, było już popołudnie i blondyn mógł pójść wszędzie. Zaklął pod nosem i postanowił spróbować szczęścia w ich domu, może chociaż z jego żoną uda mu się spotkać. Zanim odjechał kolejny raz zadzwonił do przyjaciela, ale znów odezwała się automatyczna sekretarka. Po półgodzinie nacisnął guzik na domofonie cisza, drugi raz, cisza i następny to samo. Nie poddał się tak łatwo i czekał dobrych kilkanaście minut, licząc, że może ktoś wróci lub się zlituje i w końcu mu otworzy, ale nic takiego się nie stało. Zrezygnowany i zmęczony wrócił więc do domu, położył się we własnym łóżku i własnej pościeli. Nim powieki opadły, sprawdził, czy telefon jest włączony i zasnął, przywołując obraz przystojnego Fina.

***

Basista odetchnął z ulgą, słysząc, że minął się właśnie z wysokim i dobrze zbudowanym brunetem. Nie unikał go, ale wcześniej chciał się ogarnąć i porozmawiać z byłą żoną, a później z Adamem. Tak to sobie wymyślił. Potrzebował szczerości, by móc ruszyć dalej. Raziło go, jak mógł być tak ślepy i nie widzieć, że kocha się w nim jego własny przyjaciel? A jemu wtedy nawet przez myśl nie przeszło, że może on sam jest obiektem jego uczuć! Teraz będzie mu wstyd do tego wracać i rozgrzebywać stare rany, pewnie po tylu latach mężczyzna już dawno zapomniał o tym zauroczeniu, na pewno. W przeciwnym razie nie przyjaźnił, by się z blondynem, on sam by pewnie tak nie potrafił. Ale chce wyjaśnić, przeprosić, chociaż to pewnie już nic nie zmieni, poległ na całej linii..  Nawet nie zauważył, kiedy pokonał dystans z holu do pokoju. Szybko uwinął się z bałaganem, odświeżył, ubrał i wyglądał, jak zawsze, tylko w nim, w środku coś się zmieniło..

 

piątek, 8 marca 2013

info

Dzisiaj dzień kobiet, wiec cycki w górę i odrzuć z twarzy gradową chmurę, niech żyje celulit i kurze łapki, bo i tak jesteśmy fajne babki!!! 
Najlepszego kobitki ;D
 
A co do opowiadania to się trochę posypało w tym tygodniu, ale tak czasem bywa i stąd opóźnienie. Kolejny rozdział postaram się dodać najpóźniej w poniedziałek  i mam nadzieję, że nie będzie gorszy od poprzednich. Następne odcinki będę próbowała publikować regularnie co środę, a w razie poślizgu poinformuję. 
Pozdrawiam i miłego dnia!! :D